Zauważyłam, że kiedy wchodzisz na drogę samopoznania, Twoje życie zaczyna składać się z drobnych olśnień, tych momentów, w których wykrzykujesz „aha!”. Nigdy nie wiesz, kiedy to co usłyszysz, zobaczysz, przeczytasz – zarezonuje z Tobą tak mocno, że aż Cię zatrzyma. I to jest ten moment, w którym to zatrzymanie ma sens i warto mu się bliżej przyjrzeć.


To do Ciebie nie trafia przypadkowo. Twój rozwój to proces. Możesz 30 razy usłyszeć te same słowa z różnych źródeł, ale dopiero za tym 30 razem coś się w Tobie odmieni. W końcu jesteś gotowy zrozumieć ten komunikat. Dopiero w tym momencie on wpływa na Ciebie. Gdzieś tam głęboko dotyka czułych strun.

Do mnie takie olśnienie przyszło kilka dni temu. Gdy w spokoju czytałam sobie artykuł w jednej z gazet.

Były tam słowa profesora Pietrasińskiego, które teraz przywołam:

Istnieje fałszywy kult heroizmu, który każe aspirować do osiągnięcia czegoś ważnego na wielkiej scenie Świata. Płacimy za to wysoką cenę – zaniedbujemy ważne sprawy, które są blisko nas. Znamy ludzi, którzy pragną odnowić państwo,  a nie dają sobie rady ze sobą. Cierpią za to ich bliscy. Codzienność bywa przedmiotem lekceważenia i trzeba niezależności filozofa, by ją docenić.

Czy nie lekceważysz swojej codzienności?

Uderzyło mnie to. Przyjrzałam się temu z bliska i faktycznie zobaczyłam, że my jako ludzie mamy tendencję do brania na siebie tylko ważnych spraw, ciągłego biznesowego rozwoju, tworzenia i popychania wielkich projektów. Chcemy być zauważeni przez inne, szerokie grono. Żyjemy z nadzieją, że jesteśmy stworzeni do czegoś wielkiego i ciągle w różnych światowych dziedzinach musimy robić postępy. Nie chce powiedzieć, że jest to domena jednej płci, bo to byłoby za duże uogólnienie, ale jednak faktycznie to lekceważenie codzienności może nam się zdarzać w życiu.

Z jednej strony:

Odkładamy wtedy na bok proste, codzienne czynności, takie jak: odwiedzenie rodziców, pojechanie do lekarza, zrobienie porządków, ugotowanie zdrowego obiadu, pójście na zakupy, poświęcenie chwili na rozmowę z sąsiadką. Te proste, wręcz prozaiczne rzeczy. Wykonujemy je, bo musimy – robimy to więc szybko, w nerwach, na autopilocie, między WAŻNYMI zajęciami. Albo jeszcze inaczej: staramy się te czynności przerzucić na kogoś innego, np. na współmałżonka.

Dlaczego? Bo postrzegamy je jako nic nie warte, mało znaczące. Bo jakie znaczenie mają codzienne zakupy w perspektywie, że staram się o ważną posadę i muszę udowodnić światu, że nadaję się na nowe stanowisko?

Jakie znaczenie ma sprzątanie w domu, skoro w moim mniemaniu jestem stworzony do czegoś lepszego, większego?

Ile w Twoim życiu jest tej codzienności? Tej rutyny? Zmagania z pozornie małymi problemami każdego dnia?

A z drugiej strony:

Odkładamy na bok siebie. Ten osobisty rozwoju, wewnętrzne odkrywania siebie samego. Pytanie siebie: kim jestem, jaka jestem, dlaczego tak się zachowuję, co mi w duszy gra. Stawiamy siebie na drugim miejscu, na pierwszym jest to, co możemy pokazać światu. Pokazanie się innym staje się ważniejsze, niż ukazanie się sobie samemu w swojej prawdzie. Chcemy, żeby nas dostrzeżono za nasze osiągnięcia, chociaż sami siebie dobrze nie widzimy. Patrzymy w lustro i często nie mamy pojęcia – kim jest ta osoba, która na nas patrzy. Co lubi, jakie ma przekonania na temat siebie, świata i ludzi, jaki jest jej potencjał, a jakie są słabe strony. Jak buduje relacje, jakich ludzi przyciąga, czy czego potrzebuje do bycia naprawdę szczęśliwym… 

Jak wygląda moja codzienność?

Oczywiście dążenie do marzeń, chęć rozwoju na płaszczyźnie społecznej w kontekście całego świata – to są piękne, duże cele, bliskie wielu z nas. I zupełnie nie chodzi o to, by całkowicie zaprzestać aspirować czy dążyć do realizacji tych marzeń.

Chodzi o to, żeby zatrzymać się i zastanowić, czy w tym wszystkim zachowuje równowagę? Czy daje sobie szansę na robienie mniej ważnych (społecznie) rzeczy? Czy potrafię robić je z radością i wdzięcznością? Czy w planie mojego dnia jest miejsce na sprawy domowe, biznesowe, prozaiczne i wielkie dla świata? Czy umiem skupić się tylko na sobie? Dać sobie czas dla siebie, przestrzeń na pobycie ze sobą, z rodziną?

Czy umiem żyć tym wszystkim, czy jednak o czymś zapominam?

 

Warto sobie zadać te pytania. :)

Poznaj mój podcast

„W głąb siebie” – Dagmara Sobczak

Przejdź do podcastu