Egzystencjalne pytania są moją mocną stroną. Jeżeli ktoś często zastanawia się nad swoim życiem – to ja. Jeżeli ktoś jeszcze częściej analizuje po co, jak, dlaczego, a co gdyby… – to też ja.


Wiosna to taki czas, kiedy wszystko budzi się do życia. To też ten czas, kiedy pojawia się najwięcej samobójców. Kiedy usłyszałam to pierwszy raz na zajęciach z Suicydologii na którymś roku moich studiów, byłam zaskoczona. Wiosna? Ale dlaczego?

I tak sobie myślę, że taka osoba ze skłonnościami samobójczymi to ona dużo rozmyśla. Myśli i myśli, analizuje, przywołuje statystyki. Tak myślę. Bo koniec końców wymyśla: koniec tego! Koniec życia!

I ona sobie tak najczęściej, według raportów, rozmyśla na wiosnę. Wtedy gdy właśnie wszystko zaczyna życie. Paradoks, nie? I ja też wtedy najwięcej rozmyślam. I taką to zależność znalazłam, chociaż żyć to ja lubię i swoje życie szanuję mocno. I powiem szczerze, że na jego stratę to ja gotowa nie jestem w ogóle.

Ale to chyba tylko dygresja.

Obudź się do życia.

Odkąd pamiętam, byłam mocno refleksyjna. Ileż to ja nocy wiosennych i letnich nie przespałam, bo akurat sobie rozmyślałam.

Nie wiem, czy rozmyślanie o życiu może być pasją, ale coś czuję, że gdyby można było tę umiejętność wpisać w CV, nie miałabym sobie równych. Lata doświadczeń, teoria, praktyka – bez zagięcia. 

I tak sobie dumałam o życiu, a jakże. Jak już dumać to o czymś ambitnym. I na przykład zawsze wiedziałam, że muszę kierować się sercem, nie rozumem (dziś patrzę na to trochę inaczej) i że muszę w życiu robić coś fascynującego. Tak, do tego dochodziłam każdej nocy. Bez kompromisu.

Tylko co oznaczało to fascynujące coś? A żebym to ja wtedy wiedziała! A żebym to ja dzisiaj wiedziała!

Tyle dróg, jak wybrać jedną z nich?

Jedno jest pewne. Punkt A to ja nastoletnia dziewczyna, która ma całe życie przed sobą. Punkt B to fascynujące życie. 

Brakuje tylko drogi.

I nagle, dzisiaj. Tak, dzisiaj dokładnie 24 marca (dzień, w którym piszę ten tekst), mając 28 lat, poznałam odpowiedź na to pytanie.

Wszyscy szukamy swojej drogi. Drogi do lepszego życia, do bogatszego życia, do pasji, do fascynującego życia. I robimy ogromny błąd! Bo nie ma jednej drogi.

NIE MA JEDNEJ DROGI! Boże, co za oświecenie. Wiecie, co to oznacza?

To oznacza wszystko! Szukamy jednej drogi, a dróg jest ilość nieskończona. Nieskończona! Ale nie byle jakich dróg. O nie! Byle jakich to ja nie chcę.

To nie są byle jakie drogi. Wiecie dlaczego? Bo cel przecież jest wyznaczony! Więc to nie jest droga, jakaś tam, która doprowadzi mnie gdzieś tam.

Ja wybieram tylko drogi, które mogą doprowadzić mnie do punktu B. Do fascynującego życia. O tak!

One wszystkie mogą nas doprowadzić do punkt B. Mogą. A co jak nie doprowadzą? To nic! Masz jeszcze drogę drugą i trzecią i czwartą. I masz ich więcej! Nie jesteś nigdy na straconej pozycji.

Co to oznacza w praktyce?

Ano mniej więcej tyle, że muszę to Wam dokładniej rozpisać krok po kroku, bo to jest moje dzisiejsze odkrycie i ja latam! <3

Jeden cel nie oznacza jednej drogi!

Zacznijmy od celu. Już widzę, jak ktoś z Was właśnie wylicza, że mój cel fascynujące życie nie jest S.M.A.R.T. No nie jest, wiem. :D

Ale może on zawierać w sobie wiele małych celów, do których będę dążyć, a one wszystkie zrealizowane połączą się w jedno fascynujące życie. Moje życie!

Na przykład moim celem może być efektywna sprzedaż własnego produktu na blogu. Kiedy sprzedam swój produkt i będzie on cieszył się zainteresowaniem, powiem: tak, o tym marzyłam. Teraz czuję, że moje życie jest jeszcze bardziej fascynujące. Na tym mi zależało. Jestem szczęśliwa. Robię to, co kocham, ludzie to kupują i też są zadowoleni.

I tu powracamy do tematu dróg. Jeżeli obieram sobie drogę do mojego celu sprzedaży produktu i sprzedaż się nie udaje, to znaczy, że coś poszło nie tak. Nie trzeba mieć do tego doktora nauk ścisłych. Ale czy to oznacza, że to koniec? Że już nic nie da się zrobić? Załamać ręce i wycofać produkt? No nie! O żeż, no nie!

Trzeba znaleźć inną drogę do tego celu. Proste? Boże, jakie to proste. Nie warto rezygnować ze swojego celu, po jednej nieudanej próbie. Jakby to powiedział Miszel w reklamie o rybkach „dać jej szansę!”

Wystarczy tylko zmienić ścieżkę. Bo gdybyśmy próbowali cały czas dochodzić do tego celu tą samą – no to nie. Nie zrealizujemy swojej misji. Trzeba inną. A one są! Wystarczy się rozejrzeć i eksperymentować np. powiedzieć sobie: no dobra, to teraz spróbuję tą, w ten sposób, inaczej! :)

Nie życzę takiego życia nikomu.

Tytułowe hasło.

Mogło być inne. Teraz tak myślę, że mogło być na przykład odkryłam poradę życia, albo coś w tym stylu. A nie takie smutne, jak ja tu o życiowych drogach i misjach mówię. Ale takie właśnie jest, bo…

  • Nie życzę nikomu takiego życia, w którym to głównym celem nie jest fascynujące, szczęśliwe życie.
  • Nie życzę nikomu takiego życia, w którym liczy się tylko pójść do pracy, odbębnić swoje, dostać wypłatę, przeżyć, zapomnieć.
  • Nie życzę nikomu takiego życia, w którym porzuca się cele po jednej nieudanej próbie. Bo można inaczej.

 

I ja w sumie to już nie jestem pewna czy to jest wielkie odkrycie dla ludzkości, ale tu do mnie jakoś wewnętrznie ta prawda dotarła.

Nie, ona we mnie uderzyła jak pocisk!

Wiesz, co to dla mnie znaczy?

To znaczy, że dzisiaj zasnę spokojnie. :)

Poznaj mój podcast

„W głąb siebie” – Dagmara Sobczak

Przejdź do podcastu