…przy silnym – szczęśliwa.*
Wiedza to powszechnie znana, iż kobieta to kruche stworzenie.
Patrząc po dłoniach, oczach, uśmiechu bliżej jej do Anioła, niż Diabła. Spojrzenie niewinne, serce wrażliwe. A jednak. Kiedy przychodzi taki moment, że spotyka na swej ścieżce słabego Pana- ta Anielica, która jak spojrzy na Ciebie, otula w moment słonecznym brzaskiem- zakasa rękawy i zakłada spodnie. Staje się herod-babą, aby wspólne życie jakoś się tliło.
Pani taka niezbyt świadomie lokuje swoje uczucia.
 Jaki by nie był- byle by był. 
Trafi się Pan silny, charakterny- świetnie. Pani wtedy może odgrywać rolę damy, księżniczki na ziarnku grochu, której to muchy w nosie właśnie dekorują ściany, wprowadzając się na dobre. Może leżeć i pachnieć. Słoika nie otworzy, kibla nie umyje, dupy nie podetrze. Bo po co. Ma swojego Pana. Od wszystkiego. Szkoda tylko, że ona taka do niczego.
On szczęśliwy, bo w domu pachnąca piękność siedzi; ona zadowolona, bo nic nie musi robić, a hajs na koncie się zgadza. A zarazem. Pan nieszczęśliwy, bo wszystko na jego głowie i w żadnym aspekcie brutalnego, zgniłego życia nie ma bratniej pomocy. Pani nieusatysfakcjonowana, bo nudno, smutno i jakoś tak nie ma do kogo gęby otworzyć.
 A shih tzu biegający przy nogach, trochę za głupi, żeby pogadać z nim o życiu.
Trafi się Pan słaby, życiowa ciapa i pantofel- jeszcze lepiej! Bohaterka bierze sprawy życia i śmierci w swoje drobne ręce. Zarabia, sprząta, gotuje, ZARZĄDZA. Daje sobie radę, bo musi. Jest postawiona pod murem. Trafił jej się taki niedojda, to co ma biedna zrobić?
Wyręczać go!
Pani szczęśliwa, bo kreuje siebie na kobietę sukcesu, zaradną, nowoczesną. Pan zadowolony, bo może leżeć na kanapie, przed telewizorem, z browarem w ręku.
A zarazem. Pani nieszczęśliwa, bo sypia w jednym łóżku z życiowym nieudacznikiem, któremu bardzo daleko do prawdziwego mężczyzny. Pan nieucieszony, bo widzi, jak kobieta nim pomiata i te spojrzenia znajomych, które za każdym razem utwierdzają go w przekonaniu, że co by nie myślał –  jest nikim.
W czym więc tkwi problem? 
Ano problem tkwi w tej oto Pani. W tej, która wykrzykuje tego typu banały (znalezione na demotywatorach, motywatorach, kwejkach itp.) jak ten z tytułu tego otóż postu.
 Bo zasadniczy problem naszej bohaterki to fakt, że nie wie kim jest. Szuka siebie i swojej twarzy, którą gdzieś, kiedyś zgubiła.
Nie sprecyzowała jakiego Bohatera dla siebie szuka, no bo, jak ma to do cholery zrobić, skoro sama jeszcze siebie nie odnalazła. Nie wie czego oczekuje od siebie, to skąd ma wiedzieć, czego będzie oczekiwać od swojego partnera?
Taka Pani zawsze w związku będzie niezadowolona.
Coś nie będzie jej pasowało. Jakiś element zawsze pozostanie nie do pary. Będzie grzebać tak długo i głęboko, aż znajdzie.
Znajdzie i krzyknie: „O! to to! Mam Cię!” i to będzie ten powód- dla którego znów stanie się TAKA nieszczęśliwa. Znów będzie mogła ponarzekać i pomarudzić wszystkim na około.
Bo wina, nigdy nie leży po jej stronie. Nie, nie. Ona robi wszystko dobrze, tak jak należy. Poświęca się. Wchodzi w rolę, którą jej wyznaczono i gra.
Więc czyja to może być wina? Ona robi to, czego się od niej oczekuję, więc przecież odpowiedź nasuwa się sama.
Ja bym powiedziała inaczej…
„Kobieta silna, będzie wiedzieć jakiego mężczyzny szukać, żeby osiągnąć maksymalny poziom satysfakcji i szczęścia.”
Autor: Ja.
Powiem więcej, kobieta silna będzie przyciągać do siebie odpowiednich kandydatów. Zapewne równie silnych, ponieważ słabi mężczyźni, boją się takich kobiet.
Kobieta nie może być jak chorągiewka na wietrze. Nie może uzależniać siebie i swojego postępowania od tego na jakiego faceta natrafi.
Dlatego nie lubię tego typu frazesów. A ładowana nimi jestem kilka razy dziennie na Facebooku.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto uraczy mnie takim „mądrym” cytatem, który mógłby wymyślić każdy. Nieszczęśliwie zakochana nastolatka, albo kobieta świeżo po rozwodzie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy czytam większość z tych internetowych cytatów krążących po czeluściach Internetu, widzę ukrytą za nimi nieszczęśnicę, której wystaje tylko jedno oko. Widzę kogoś tak zdesperowanego, że jest w stanie poświęcić kilka godzin ze swojego życia, aby wymyślić, takie właśnie zdanie- zawierające jego życiową mądrość i doświadczenie. Samoocena takiej osoby, rośnie wprost proporcjonalnie do ilości udostępnień tej „złotej myśli” przez innych.
I na koniec: Apel do Wszystkich! 
Moi drodzy, przestańmy powtarzać te tanie maksymy, mądrości ludowe, czcze słowa. Twórzmy własne. Na podstawie naszego życia, naszych doświadczeń i przeżytych lat. Kreujmy rzeczywistość, bądźmy ich autorami, a nie powtarzaczami czyjegoś życia i czyichś słów.
Lubisz czytać tzw. złote myśli? Motywują Cię niektóre zasłyszane cytaty? Ok. Mnie też.
Mam kilka swoich ulubionych, które czasem powtarzam. Ale nie szukam ich na siłę. Nie odnajduję się w każdym ledwo zasłyszanym. Nie zapisuje ich. Nie powtarzam jak mantrę. I przede wszystkim nie katuje nimi 20 razy dziennie moich znajomych.
„No bo przecież każdy, taki prawdziwy…”.
I uwierzcie mi, naprawdę więcej satysfakcji daje wymyślenie takiego hasła, czy idei, samemu. I takie warto zapisywać oraz zapamiętywać. Na przykład po to, żeby za 10 lat sprawdzić, czy to do czego doszliśmy to była cenna wiedza, czy może naiwne spostrzeżenia młodego umysłu, albo jeszcze lepiej!
Za 20 lat pokazać taki zeszyt z sentencjami, swojemu dziecku.
Kiedy zapyta Cię: „Mamo, a czyje to są, takie piękne słowa?”
Odpowiesz: „Moje, Kochanie”.
Warto?
* Nie uogólniając zanadto, za moment będę opisywać pewien odsetek osób, które są. Żyją gdzieś między nami. Bliżej, czy dalej- nie ważne. Wydaje mi się, że każdy z nas, zna takie przypadki, relacje, jednostki.

Poznaj mój podcast

„W głąb siebie” – Dagmara Sobczak

Przejdź do podcastu